Imiona i nazwisko: Imię, chwalmy pana, wybrała mu mamunia. Wiedziała, że
Lyall idealnie będzie pasowało do jego syna.
Marcel? Dokleili mu to po dziadku, twierdzili że nalezy się staruszkowi szacunek.
Smith, siłą rzeczy jest po jego ojcu, dziadku, pradziadku. Całkiem obojętny zbiór liter
Pochodzenie: Miasto w południowo-wschodniej części
Wielkiej Brytanii, stolica tego państwa, a także stolica
Anglii.
Londyn, wy tępaki...
Wiek: Od zawsze robił w swoje urodziny jedną rzecz. Podchodził do ściany w swoim pokoju, zaznaczał kreseczką ile urósł przez ten rok. I zawsze cieszył się jak cholera, że tyle tego już jest. A obecnie mamy na ścianie
szesnaście kreseczek.
Klasa: Dzielny uczeń, prześlizgiwał się w każdym roku! Może nie z najlepszymi ocenami pod słońcem, ale i tak i tak pozwoliło mu to dostać się do
szóstej klasy.
Preferowany dom: Wiele lat spędził w Hogwarcie, tam Tiara przydzieliła go do Puchonów bez chwili zastanowienia. Ale w jakim domu powinien być w Durmnstrangu? Trudno powiedzieć
Czystość krwi: Status:Wygląd: Robert SheehanLyall to można powiedzieć... typowy anglik-ciacho-aniołek. Jasna karnacja i blond loki? No prawie. Faktycznie, skóra się sprawdza. Na opalonego to on nie wygląda. I loki nawet są, jakie słodkie no! Tylko, że ciemne. Szczegóły, szczegóły.
Twarz chłopaka jest szczupła, może i nawet trochę pociągła, o ostrych rysach. Nie wygląda on zbyt surowo, przynajmniej do momentu gdy jest uśmiechnięty. Pełne usta slicznie wyginają się w uśmiechu. Jak to nie wszystko jest w nim najlepsze, no skąd. Na pierwszym miejscu są przede wszystkim soczyście-zielone oczęta. Zdecydowanie są one zwierciadłem duszy. Każde uczucie, każdą emocje można znaleźć właśnie w jego patrzałkach, one nie potrafią kłamać. Zazwyczaj ukazują radoche i szczęście z życia. Zazwyczaj, ponieważ czasami ta cała wesołość znika, ustępując miejsca jakimś szaleńczym błyskom. Oczy otoczone są oczywiście krótkimi i rzadkimi rzęsami, ah no i te jego brwi ciut wyżej...
Lyall jest dość wysoki jak na swój wiek, śmiało przerasta chłopców ze swojego rocznika, nawet niektórych starszych. Przyjemnie wygląda to z jego szczupłą sylwetką. No dobra, ma troszeczkę mięśni. W końcu musi być seksiakiem.
Zawsze chodzi wyprostowany, sprężystym krokiem, gdyż nie cierpi garbienia się. Można wręcz powiedzieć, że w obecnych czasach jego sylwetka jest nienaturalna.
Lyall lubi ubierać na siebie ubrania dopasowane i wygodne przy okazji. Nie lubi źle wyglądać, czuje się z tym po prostu niekomfortowo. Nie ubierze na siebie jakiegoś worka, czegoś co nie pasuje. A jeśli tak to wiedz, że coś się dzieje. Uwielbia wszelkiego rodzaju koszule, szczególnie te w karte. No, bo przecież tak ślicznie wygląda w zwykłej bluzce, na to owej koszuli, ciemnych i niezbyt obszernych spodniach i trampolach albo pięknych najeczkach. Fuck
Rodzina: Rodzinę ma dość niewielką, ale jednak zacną. Nie ma jakiegoś kuzynostwa, dziadków czy kogoś w tym rodzaj. Pozostają mu tylko najbliżsi, często na jego nieszczęście. Niby rodzina całkiem kochająca się, ale na pewno... ciut nienormalna.
Jego matka to typowa kobieta idealna. Żona, kochanka, pani domu i kobieta sukcesu. Miała zawsze wszystko, więcej mogła mieć. Niby bez wad i kompleksów, a jednak nie miała tak lekko. Bardzo słaba kobieta, nie potrafiła sobie poradzić z uczuciami i asertywną odmową osobie którą kochała. A nad życie kocha swoich synów.
Ojciec, którego zbyt dobrze nie zdążył poznać. Odszedł od nich kiely Lyall miał cztery latka. A właściwie, został wyrzucony. Młody do tej pory nie rozumie o co matce chodziło, dlaczego nie wybrała swojego pierwszego męża. On zachował trochę przyzwoitości, gdy chłopcy udali się do Hogwartu kontaktował się z nimi. Jednak tylko w trakcie roku szkolnego.
Starszy o cztery lata brat Lyalla. Inteligentny, małomówny, spokojny i jakże pociągający. Zawsze był wzorem męskości czy nie wiadomo czego jeszcze dla młodego. Z braku laku? Raczej nie. To naprawdę godny zaufania facet.
Znienawidzony ojczym, po prostu. Pojawił się krótko po tym jak zniknął ojciec. Zawsze miał ostro nawalone w głowie, Lyall wiedział że fascynują go idee Voldemorta. Męczył maluchy, szczególnie właśnie najmniejszego. Po latach i dla matki stał się okropny. Obecnie pojawia się w domu kiedy jemu się to podoba wykorzystując biedną Megan
Charakter:Lyall to dość dziwny chłopiec, to fakt. Taki dość.. rozchwiany emocjonalnie. W sumie bardzo mocno to na niego wszystko działa. Przy każdej emocji i uczuciu daje z siebie sto procent. Jak kochać to księcia, jak kraść to miliony? No dokładnie. To do niego pasuje. Prawie nigdy nie jest po części jakiś tam. Jak się cieszy to skacze z radości i chichocze jak głupi, jak się smuci to siedzi sobie niezadowolony przy poduszkach i wręcz trzęsie mu się podbródek, a jak jest zły to rozwala wszystko co napotka na swojej drodze. Po prostu. Ale w gruncie rzeczy to złoty chłopak, no taki do rany przyłóż. Pełen empatii i bezinteresowności. I lojalności oczywiście. Że o szczerości i romantyzmie Nie wspomnę!
Lubi słuchać ludzi. Ich problemów i w ogóle wszystkiego. Ich opowieści dobrych czy złych. Po prostu tego słuchać. Nie żeby sam nie lubił mówić. Jak już się rozpędzi to nawija jak opętany. Ale tam sam z siebie i ot po prostu to rzadko mówi cośkolwiek więcej niż ustawa przewidziała.
Lyall to właściwie dzieciak urodzony pod cudzą gwiazdą. Zwyczajnie nie ma w życiu szczęścia i to do niczego. Ani do kobiet, ani rodziny ani szkoły ani nie wiadomo do czego jeszcze. Nie jest typowym zwycięzcą, nie jest synem swego ojczyma, a przynajmniej się tak nei zachowuje. Nie przepada za przemocą, ale to pewnie kwestia traumy. Nie jest tak perfekcyjny i poważny za jakich uchodzą Anglicy, wręcz przeciwnie. Ma świetne poczucie humoru, lubi się śmiać, pajacować i szaleć.
Nie jest przesadnie nieśmiały, wręcz przeciwnie. Uwielbia nawiązywać nowe kontakty, przebywać wśród ludzi i poznawać ich jak najlepiej. Dziaka zabawa, żarciki i dyskusje na każdy temat? No pewnie, bardzo chętnie! Potrafi śmiać się nawet z siebie, a to podobno wielka sztuka. Chociaż faktycznie, ma w sobie swego rodzaju nieśmiałość. Taką uroczą i niewinną, w relacjach bardziej uczuciowych. No i gdy słyszy komplement, a co ważniejsze... szczery komplement od osoby z której zdaniem się liczy. No, właśnie! Nie każego zdanie go obchodzi. nie przejmuje się jakimiś idiotycznymi uwagami. Wie jaki jest i wie, że bliscy też to...wiedzą. Sporo wie jak widać, mimo że orłem sokołem z niczego nie jest. Nie chce się zmieniać, pewnie by nie potrafił. Poza tym to takie nienaturalne i wbrew wszystkiemu, twierdzi że nie należy tego robić. Ma swoje zasady, do zasad moralnych się stosować lubi. Wprawdzie w Boga samego w sobie nie wierzy, ale ma własne teorie na temat religii i sposobu życia. Co ciekawe, wierzy w św. Mikołaja. Ale to też na taki swój sposób. Bo oczywiście, uwielbia święta. Prezenty, atmosfera, wygląd, kolędy i snieg i w ogóle wszystko. Genialny czas, po prostu.
Pełno jest w nim nie do końca spożytkowanej energii i miłości do bliźniego. Uchodzi w niektórych kręgach za dziwaka, ale kompletnie się tym nie przejmuje. Jest jaki jest, ma swoje nawyki o których nie chce mi się pisać i robi wszystko po swojemu. Tak po prostu. Na tym przecież polega cały jego urok, którego ma mnóstwo...że zaznaczę to znów. No słooodziak.
Historia:Jego historia nie była cudowna, nie lubi o niej opowiadać i za dużo jej wspominać. Wprawdzie ma zaledwie szesnaście lat, ale uż wolałby pożegnać się z dzieciństwem. Ewentualnie rozpocząć je na nowo. Nie kojarzy mu się ono idealnie, kiedy był mały zawsze wyobrażał je sobie dość filmowo. Trudno mu było przyzwyczaić się do szarej codzienności, której daleko było do tego co na srebrnym ekranie.
Jego ojciec odszedł od nich zbyt szybko, po prostu nie układało mu się z matką. Nie był głupi, wiedział że w jej głowie siedzi ktoś inny. Wiedział, ze ona nadal go kocha, ale to jednak nie taka fascynacja jak z tamtym. Nie mógł jej psuć życia, nie mógł pozwolić dzieciom żyć w nieszczęśliwej rodzinie. A przynajmniej tak zawsze się tłumaczył. Wyjechał do Hiszpanii, a na jego miejsce przyszedł młodszy ojczym. Okropieństwo samo w sobie, znienawidzony przez Lyalla najbardziej jak się tylko da.
Miał jakieś chore sadystyczne popędy, pragnął osiągnąć perfekcje z zaklęciach działających na umysł. Tylko jakim prawem on je trenował na małym, co? Koszmary, boginy i tego typu sprawy to praktycznie codzienność. Matka nie chciała o tym słuchać, może się bała? Kto ją tam wie. Ale pewnie wiedziała co wyprawia się w domu kiedy ona jest w pracy. A jednak, nie pomogła. Cóż, William starał się zawsze bronić brata, wtedy obrywało mu się mocniej. Lyall nie chciał żeby dostawali oboje, wolał się przemęczyć, nie mógł się doczekać wyjazdu do Hogwartu.
I wreszcie przyszedł ten upragniony dzien! On udał się do szkoły z urazem na psychice, a tamten zaczął rzadziej bywać w domu. On tamtego dnia praktycznie się nie widują, a wakacje loczek unika go jak tylko może.
Przedmioty:W Hogwarcie to była całkowicie inna zabawa, tu jest w ogóle jakaś dziwna magia. Długo musiał to wszystko analizować żeby w końcu wybrać
transmutacje, zaklęcia oraz opiekę nad magicznymi stworzeniamiRóżdżka:Złożony mechanizm, mnóstwo malutkich włókien, działa bez zarzutów i świetnie się do wszystkiego nadaje! Właściwie chłopak nie wie o niej prawie nic. Pamięta, że jest z
cisu. Nie wie ile ma długości, na oko to jakieś
9 cali. Za to doskonale wie, że rdzeniem jest
włos z głowy wili. No i jest dość
sztywna Ciekawostki:^ Nigdy nie kochał się z kobietą
^^ Boi się igieł
^^ Uczulony na ananasy
^^ Ma ogromną kolekcje koszul, trampek i najek
^^ Uwielbia wszystko co związane z wodą
^^ Dzieckiem będąc chciał być piratem i mieć jednorożca
^* bogin: Szatan
* patronus: Lemur